Mężczyźni i kobiety, starcy i ludzie dojrzali, młodzi, a nawet dzieci: wszyscy odczuwają głód. Fizyczny i ten najbardziej dotkliwy – głód miłości.
„Poprzez ten 40 godzinny post możemy choć trochę posmakować tego, co jest codziennością bezdomnych” – mówi br. Adam Zwierz. Choć kurczy się żołądek, to rozszerza serce.
” Jesteśmy trochę jak Grecy z dzisiejszej Ewangelii, którzy mówią „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”, a nie dostrzegamy człowieka, brata, który żyje tuż obok” – mówił br. Adam w homilii podczas uroczystej Eucharystii sprawowanej w Kościele Braci Mniejszych Kapucynów na zakończenie postu.
Przywołał także słowa błogosławionego papieża Jana Pawła II o cierpieniu, które jest próbą człowieczeństwa, aby wyzwalało miłość.
Na to cierpienie, jakim jest post o chlebie i wodzie zdecydowało się wielu ludzi dobrej woli, wrażliwych na potrzeby bliźnich. Na Facebooku do akcji przyłączyło się ponad 100 osób, a zgłoszenia docierają z wielu miejsc. „Z roku na rok dostrzegamy, jak wiele łask przynosi post, połączony z modlitwą w intencji bezdomnych i to właśnie ten dar z siebie przynosi największe owoce” – opowiada Anna Niepiekło, koordynatorka projektów w Fundacji Kapucyńskiej. „Przybywa ludzi, którzy chcą solidaryzować się z bezdomnymi poprzez to konkretne doświadczenie głodu” – dodaje.
Dlatego 25 marca klasztorny dziedziniec, choć z pozoru niewielki, zamienił się w restaurację, w której wolontariusze Fundacji Kapucyńskiej serwowali wyśmienity krupnik, kiełbasę, częstowali chlebem i parzyli kawę. Wspólny posiłek był okazją do rozmowy i podzielenia się tym, co przeżywają i z czym aktualnie zmagają się bezdomni.
„Przyszedłem na zupę, bo byłem głodny. Podziwiam tych ludzi, którzy dla nas się tak poświęcają, przychodzą, żeby bezinteresownie pracować. Jaką trzeba mieć motywację! Mam nadzieję, że i dla mnie ktoś przez ten post wymodli lepsze życie” – zwierza się bezdomny Marek. „Dla mnie postem jest każdy dzień. Głód i ścisk w żołądku to chleb powszedni. Wielkim szacunkiem darze tych, którzy podjęli to wyzwanie (ja nie dałbym rady) i wytrwali” – dzieli się Marcin.
Czy trudno było wytrwać?
Monika twierdzi, że tak: „Rok temu nie zdecydowałam się na post. Teraz postanowiłam spróbować i udało się, choć wcale nie było łatwo. Modliłam się o wytrwałość i… unikałam kuchni” – dodaje z uśmiechem już po zaspokojeniu głodu.
„Nigdy nie sądziłam, że odmówienie sobie posiłku może być aż tak trudne, zwłaszcza że cel jest tak ważny” – przyznaje młoda dziewczyna, która mówi, że w szkole nazywali ją czekoladowym potworem – „… i jednocześnie tak oczyszczające, nie tyle organizm, co serce. Post podjęłam w intencji konkretnego bezdomnego, by nie zmarnował szansy na nowe życie, które właśnie zaczął”.
Karolina, wolontariuszka pościła w intencji wszystkich bezdomnych: „To uświadomiło mi, że każdy ma coś, czym może podzielić się z drugim człowiekiem. Przypomniało też o tym, że zawsze najpierw trzeba dziękować, bo naprawdę jest za co”.
Uroczyste zakończenie postu połączone było z imieninami o. Aniceta Koplińskiego, patrona Fundacji Kapucyńskiej. Wielu bezdomnych chciało dowiedzieć się, kim był ten, któremu zawdzięczają to święto. Z zainteresowaniem oglądali plakaty i czytali jego życiorys, dopytując o szczegóły z biografii najbardziej znanego jałmużnika międzywojennej Warszawy.
Podczas spotkania można było wesprzeć dzieło Fundacji, składając datki do puszek wolontariuszy oraz poprzez zakup produktów oferowanych w fundacyjnym sklepiku takich jak np. różańce robione przez bezdomnych.
Zebrane w tym dniu fundusze przeznaczone zostaną na budowę Kapucyńskiego Ośrodka Pomocy na Miodowej. W ramach tego przedsięwzięcia powstanie nowa Jadłodajnia dla osób ubogich i bezdomnych. Zastąpi ona stary obiekt, który funkcjonuje od 20 lat w XVII wiecznych podziemiach Kościoła Braci Mniejszych Kapucynów w Warszawie.
K.W.