N.N. – nazwisko nieznane, tożsamości nie ustalono. Grób opatrzony taką tablicą wyraźnie odstaje na tle innych, marmurowych i pięknych pomników. Nie leżą na nim świeże kwiaty, nie pali się znicz, ludzie mijają go raczej obojętnie. Nie wszyscy. Niektórzy dostrzegają dwa, wyblakłe, plastikowe kwiaty w słoiku po ogórkach i przekrzywioną belkę krzyża. To bezdomny, który zatrzymał się nad grobem nieznanego, aby uczcić jego pamięć i otoczyć go swoim „Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie”.
Tak 5 listopada 2015 r., w przytłumionym świetle sali przy Kapucyńskiej 4 wspominał jeden
z bezdomnych – podopieczny Fundacji Kapucyńskiej im. bł. Aniceta Koplińskiego. Na ten dzień zaplanowano bowiem Zaduszki Bezdomnych, spotkanie refleksji i modlitwy.
Przybyli wyjątkowo licznie, wypełniając klasztorne pomieszczenie po brzegi. Mniej było jednak krzyków i radosnego nawoływania znajomych w kolejce po kawę-siekierę czy upragnione kanapki. Mimowolnie wzrok każdego, kto przekraczał drzwi jadłodajni, spoczywał na zdjęciach tych, którzy już odeszli, na znajomych twarzach i tablicy z napisem N.N. Modlitwę rozpoczął brat Michał – duszpasterz bezdomnych.
Gdy wychodzi na środek przygasają światła i cichną rozmowy. Jak co tydzień odczytane zostanie Słowo Boże, jedna z wolontariuszek zaśpiewa psalm. Tym jednak, co już na pierwszy rzut oka wyróżnia to spotkanie od innych, jest szpaler bezdomnych, zasłaniających sobą ukrytą w głębi sali szopkę. Trzymają w dłoniach kartki i widać, że trochę się denerwują. Do mównicy podchodzi pierwszy z nich, „Michała poznałem w kolejce po zupę…”.
Myli się ten, kto myśli, że wraz z tym wspomnieniem do kapucyńskiego klasztoru wkradł się smutek
i depresyjna melancholia. Wśród ogólnej zadumy i nabożnego milczenia, wspomnienia bezdomnych są trochę jak ta zupa, rozgrzewają od środka. Przywołany wspomnieniem Michał był osobą uśmiechniętą, wierzącą w Boga i wierzącą Bogu, Krzysio Krasnal zaś, mimo porywczego charakteru był rozjemcą wszystkich sporów. A wspomnienie z cmentarza pełne jest nadziei, że tak jak bezdomni z Miodowej pielęgnują groby nieznanych, tak i kiedyś, nad ich mogiłą ktoś się kiedyś pochyli.
Kolejne wystąpienia przetykane były psalmem 63. „Boże mój, Boże szukam Cię” i choć nie wszyscy śpiewali, podniosła atmosfera udzieliła się każdemu. Koronka do Bożego Miłosierdzia w intencji zmarłych wypowiadana była słowami mocnymi i pewnymi, a rozważania brata Michała o wdowim groszu w piękny sposób wpisywały się w kontekst ofiary i zaufania Bogu. Ten kto odda wszystko, rzuca się w ramiona samego Boga.
Ale co może oddać osoba, której cały dobytek mieści w zarzuconym na grzbiet plecaku? W Dzień Zaduszny, w którym kościół pielgrzymujący na Ziemi łączy się z tymi, którzy umarli i czekając
w czyśćcu na zbawienie, w naszej modlitwie lokują swoją nadzieję, łatwiej jest udzielić odpowiedzi na to pytanie. Zmarli nie mogą bowiem już nic uczynić, natomiast my – żyjący – możemy bardzo wiele.
Joanna Mroczek